Opuściłem głowę i zacząłem zbierać swoje materiały. Rozmasowałem bolące gardło. Dydaktyka obciąża struny głosowe, a mój organizm szczególnie cierpi z tego powodu. - Oj jak boli - użalałem się nad sobą.
- Panie profesorze... - podniosłem wzrok. Przede mną stała Agata - jedna z najbardziej aktywnych i ambitnych osób, jakie poznałem w swojej pięcioletniej karierze nauczyciela i wykładowcy.
- Słucham? - odpowiedziałem prostując się.
- Chciałabym zapytać... a właściwie poprosić... Wybieram się na studia, gdzie o przyjęciu decyduje projekt literacki. Czy zechciałby pan rzucić na niego okiem, gdy będzie gotowy?
- Będę zaszczycony - odparłem szczerze, choć bez emfazy. - Myślę jednak, że bardziej by skorzystała Pani (zwracam się do uczniów, tak jak do studentów) na systematycznej pracy. Chętnie poczytam to co pisuje Pani wieczorami.
- Byłoby super! Świetnie!
Myślę, że moja ekscytacja była jeszcze większa. Szczerze mówiąc poczułem wtedy, jakbym dostał nowy cel w życiu - mogłem połączyć moje dwie największe pasje: dydaktykę i pisanie. Przez kolejne dwa tygodnie w każdej wolnej chwili myślałem o kursie pisania beletrystyki. Pozdejmowałem z regałów kilkanaście książek o pisaniu, jakie posiadam, kupiłem kolejne cztery, dokopałem się do notatek, czytałem blogi, pisałem fiszki... By wreszcie po trzynastu dniach ukończyć program kursu i zwerbalizować go w formie konspektu. 
Strukturę tego kursu oddaje konstrukcja tego bloga. Zakładki z poziomego menu są odpowiednikami modułów kursu, który łącznie przewiduje ponad sto godzin pracy. Z Agatą pracuję nieprzerwanie od momentu powstania pomysłu. Z treści tego szkolenia skorzystało jednak wiele innych osób, z którymi realizowałem zajęcia z projektowania komunikacji, a także które zgłosiły się do mnie same lub z polecenia.
Ze względu na ten wzrost zainteresowania moją pracą oraz wzrost satysfakcji z niej płynącej, zdecydowałem się na przerobienie mojego kursu na format blogowy - stąd "wersja beta". 
Blog ten dedykuje Agacie, która zainspirowała mnie do tej pracy i która nadal zawsze jest pierwszą recenzentką moich pomysłów w tym zakresie.
O autorze
Moi rodzicie - państwo Ciesielscy - ochrzcili mnie "Piotrem", jako że życzyli mi, bym był twardy jako ta biblijna skała. Uwzględniając mój emocjonalny charakter, imię to jest równie ironiczne, co nazwa tego bloga. Niemniej jednak okazałem się wystarczająco twardy, by przebrnąć przez program klasy mat-fiz słynnego I LO w Nakle nad Notecią oraz bym ukończył trzy kierunki studiów: socjologię, politologię i dziennikarstwo. Zaklęcie rodziców nie wystarczyło jednak, bym zniósł standardy studiów doktoranckich, które przerwałem na ostatnim roku, porzucając badania semiotyki memów internetowych.
Przez pięć lat pracowałem jako nauczyciel akademicki (zarówno podczas doktoratu, jak i po jego przerwaniu), uczę w IV LO w Toruniu. Zebrałem doświadczenie w mediach, reklamie, a nawet w  księgowości. Pracowałem przy badaniach społecznych, pisałem artykuły i kursy na zlecenie, robiłem korekty i redagowałem teksty pozycjonujące strony internetowe...
Wspólnym mianownikiem wymienionych i niewymienionych aktywności jest nigdy niezaspokojona potrzeba poznawania nowych rzeczy. Gorączka ekscytacji po złapaniu bakcyla pisarstwa jest, mam nadzieję, zaraźliwa. 
Polecam (się),
Piotr Ciesielski